#bądźmyEKO

Podczas Lata na Patio podpowiadaliście, co można robić na co dzień, by być EKO. Przedstawiamy listę Waszych prostych rozwiązań. Warto przełamać nasze przyzwyczajenia i mieć ze sobą – zawsze – materiałową torbę na zakupy czy pojemnik na wodę. Warto też pamiętać o tym, by gasić światło, kiedy wychodzimy z pomieszczenia, w którym już nikogo nie ma i wyjmować ładowarki z gniazdek po „reaktywacji” naszych urządzeń. Na końcu listy znajdziecie proste przepisy, np. na krem do rąk czy odkamienianie czajnika:)  

OTO WASZE PROSTE POMYSŁY NA BYCIE EKO

  • Segreguję śmieci
  • Piję z własnych kubków, szklanych!
  • Mam ze sobą zawsze własny pojemnik na wodę
  • Piję kranówkę
  • Mam kompostownik
  • Nie używam słomek plastikowych
  • Noszę ze sobą materiałową siatkę na zakupy
  • Jeżdżę rowerem
  • Jeżdżę komunikacją miejską
  • Korzystam z carpoolingu
  • Mam dzbanek do filtrowania wody
  • Gaszę światło zawsze, gdy wychodzę pomieszczenia
  • Nie zostawiam ładowarek w gniazdkach, kiedy ich nie używam
  • Zbieram deszczówkę
  • Kupuję wodę tylko w szklanych butelkach, które poddaję recyklingowi
  • Robię listę zakupów, w ten sposób nie marnuję jedzenia i nie kupuję zbyt wiele
  • Nie korzystam z plastikowych opakowań na wynos
  • Mam własne, wielorazowe opakowania na posiłki i żywność
  • Nie drukuję faktur, wszystko robię elektronicznie
  • Zbieram skorupki po jajkach i przekazuję osobie, która ma kury
  • Kupuję eko-worki dla psa
  • Sadzę drzewa
  • Zbieram śmieci w lesie
  • Okamieniam czajnik octem
  • Do sprzątania używam sody
  • Szyję z firanek worki do warzyw i innych rzeczy, które chcę przechować
  • Kupuję pieluchy tetrowe dla dzieci, nie jednorazowe
  • Kupuję w second handach, trafiam tam na odzieżowe perełki
  • Robię własny płyn do mycia okien
  • Sama robię kosmetyki

Zrób swój krem do rąk

Łatwy w przygotowaniu krem na bazie masła kakaowego i oleju kokosowego. Składniki, jakich będziesz potrzebować:

  • 2 łyżki stołowe oleju kokosowego (30 g)
  • 1 łyżka stołowa masła kakaowego (15 g)
  • 1 łyżeczka do herbaty oleju migdałowego (5 ml)
  • 4 krople aromatycznego olejku cytrynowego

Sposób przygotowania:

  • Wlej olej kokosowy i masło kakaowe do szklanego pojemnika i podgrzej w urządzeniu typu bemar przez kilka minut, aż masło stopi się z olejem.
  • Gdy oba składniki będą już płynne, dodaj do nich 4 lub 5 kropli aromatycznego olejku z cytryny i 1 łyżeczkę do herbaty oleju migdałowego.
  • Po wymieszaniu wszystkich składników przelej tak uzyskany płyn do słoika lub innego szczelnie zamykanego pojemnika.
  • Na koniec pozostaw go do ostygnięcia.

Proste odkamienianie czajnika

Wystarczy, że wlejesz do czajnika szklankę octu oraz pół szklanki wody. Następnie włącz czajnik. Po zagotowaniu wody poczekaj około godziny – ocet usunie nawet bardzo gruby osad. Po wszystkim umyj wnętrze czajnika i zagotuj wodę kilka razy, by pozbyć się przykrego zapachu.

Własny płyn do mycia naczyń

Do bardzo gorącej wody dodaj 1 łyżkę sody oczyszczonej i 10 kropli olejku cytrynowego. Takim roztworem myj naczynia opłukując je w drugiej komorze wypełnionej octem (tutaj nie ma konieczności przepłukiwać naczyń pod bieżącą wodą, ocet odkazi naczynia, nabłyszczy i ulotni się bardzo szybko).

Wielorazowe woreczki na warzywa i owoce

Woreczki warto uszyć w kilku rozmiarach i przetestować różne materiały. Na przykład firanka lub tiul będą dobre na lekkie produkty, a bawełna na cięższe zakupy. Dużym plusem „firankowych” torebek  jest to, że są transparentne – widać, co jest w środku – a ponadto umożliwiają dostęp powietrza do środka.

Potrzebne materiały

  • resztki firanki lub materiał z bawełny,
  • maszyna do szycia, nici, szpilki, nożyczki,
  • sznurek bawełniany.

Sposób wykonania

  • Z materiału wycinamy długi prostokąt.
  • Dwa dłuższe boki przeszywamy ściegiem zygzakowym albo owerlokiem.
  • Zszywamy dwa dłuższe boki ze sobą, ale z jednej strony nie szyjemy do końca i zostawiamy około 3 cm.
  • Podwijamy górną część dwa razy, tak aby powstał tunel, przez który będzie można przeciągnąć sznurek. Następnie przeszywamy na dole.
  • Przez powstały tunel przewlekamy sznurek. Najlepszym sposobem jest przypięcie małej agrafki na końcu sznurka, dzięki której łatwiej będzie przesuwać go w środku. Na końcach sznurka zrób pętelki.
  • Wywróć worek na prawą stronę (szwy powinny zostać w środku). Woreczki gotowe do użycia! Tu z materiałem zdjęciowym

 

Dodatkowe informacje znajdziecie m.in. :

eko-miszmasz

paulinagorska.com

przystanek-eko.pl

 

W rytmie Bass’n’Roll. Adrian z firmy Amazon

Zarządza czasem i gitarą basową, której dźwięk słychać na festiwalach i rockowych wydarzeniach muzycznych. Wierny młodzieńczym ideałom czerpie inspirację z klasyki gatunku – Iron Maiden, Judas Priest i Saxon niezmiennie grają mu w duszy od wielu lat. Adrian Jegorow, Team Manager Centrum Rozwoju Technologii Amazon umiejętnie dzieli dzień na dwa; w równowadze pomiędzy pracą, a pasją, w której ciężkie brzmienie heavy metalu gładko przechodzi w Bass’n’Roll.

Bardzo zaangażowany w muzykę?

Bardzo i pewnie dlatego gram w dwóch zupełnie różnych gatunkowo zespołach. Access Denied to klasyczne heavy metalowe brzmienie lat 80 – tych, a z kolei w Hellvoid słychać „Bass’n’Roll”.

Bass’n’ roll to nowy gatunek?

Taką nazwę wymyśliliśmy sami, ponieważ najbardziej oddaje skład, w jakim gramy. Tu w klasycznym rock’n’rollu wykorzystujemy dwie gitary basowe, perkusję i wokal.

Od ilu lat na muzycznej scenie słychać Access Denied?

Zespół istnieje od 2003 roku, ja gram w nim od 7 lat.

Jak pan odkrył ten dość niszowy gatunek?

Faktycznie, współczesny heavy metal to raczej muzyczna nisza. Z drugiej strony trzeba zauważyć, że rock i metal wracają, sięga po nie coraz więcej młodych ludzi. Ja fascynację tymi brzmieniami wyniosłem z domu – tato od zawsze słuchał rocka i heavy metalu, więc wychowałem się przy dźwiękach Black Sabbath, Led Zeppelin, Iron Maiden i Saxon.  Tak na dobre przygodę muzyczną rozpocząłem mając 11 lat, gdy wszyscy wokół słuchali hip hopu. Siłą rzeczy bardzo szybko stałem się klasowym outsiderem (śmiech).

Wciąż z długimi włosami?

Zacząłem zapuszczać mając 14 – 15 lat. Wtedy też za zgodą rodziców wyruszyłem na pierwsze koncerty. Do dziś pamiętam Iron Maiden z 2003 roku w Dortmundzie w Niemczech.

Zainspirowali muzycznie?

Myślę, że mocniej, niż mi się wtedy wydawało. Jednak nie zacząłem od gitary basowej, tylko od początku marzyła mi się gitara elektryczna. Fascynowało mnie, co robi na scenie mój imiennik Adrian Smith, na którego z resztą cześć otrzymałem imię!

Jak przyjaźń z gitarą basową wygląda w praktyce?

Pracując zawodowo muszę się ograniczyć do „spotkań” trwających dwie godziny dziennie. W szczycie dobijałem nawet do 6, biorąc granie na poważnie. Teraz równie mocno się przykładam, ale staram się znaleźć balans pomiędzy pracą, a pasją.

Samouk?

W dużej mierze tak. W Niemczech ukończyłem liceum o profilu muzycznym, gdzie ilość zajęć była znacznie większa, niż w klasycznej placówce.  Pojęcie mam, ale podkreślam, że nie była to stricte szkoła muzyczna. Nuty znam, z teorią też się zapoznałem, natomiast jeśli chodzi o grę na instrumentach jestem typowym samoukiem.

 

Jak udaje się godzić grę w obu zespołach?

Na pierwszy rzut oka może się to wydawać bardzo skomplikowane – jednak z Access Denied nie koncertujemy tak intensywnie. W skali roku gramy do 10 koncertów, próby najczęściej odbywają się przed, więc mogę znacznie bardziej skupić się na zespole Hellvoid, który wymaga spotkań się 3 – 4 razy w tygodniu. Da się to pogodzić, ale przyznaję, że momentami jest ciężko  dlatego kluczem jest dobra organizacja czasu.

Terminarz koncertowy Hellvoid mocno napięty?

W ubiegłym roku zagraliśmy 28 koncertów, obecnie jesteśmy na dobrej drodze, aby wynik pobić. Tego lata pojawiło się sporo możliwości, coraz częściej to my jesteśmy zapraszani na różne imprezy muzyczne i festiwale. W ostatni pierwszy weekend sierpnia graliśmy na festiwalu w Niemczech. Takich okazji jest coraz więcej.

Trudno było się przebić?

Generalnie jest trudno. Rynek muzyczny nie dopuszcza zbytnio nowych graczy, musi być to coś odkrywczego lub wybitnego. Z Hellvoid jest łatwiej, ponieważ staramy się tworzyć nowy gatunek muzyczny. Dwa basy jednocześnie są rzadko spotykane –oczywiście zdarzały się zespoły w takim składzie, ale były raczej unikatem na scenie i nie wiedzieć czemu nie gościły na dłużej w świadomości słuchaczy, traktowane raczej, jako projekty eksperymentalne. Nikt nie grał prostego rock’n’rolla, więc wydaje się, że ta muzyka zaczyna się bronić, a nasze wykonanie zaczynają zauważać organizatorzy i promotorzy.

Stacje radiowe też?

Bywa różnie. W ubiegłym roku zaprosiło nas Radio Gdańsk, na którego antenie można było posłuchać rozmowy z członkami zespołu i naszych propozycji muzycznych.  Niestety to nie tak, że duże i znane rozgłośnie pukają do naszych drzwi, bo niezależnie od zmiany preferencji ta muzyka pozostaje ciężka i niszowa.

Idealna na antenę Antyradia

Tak i tam właśnie małymi kroczkami staramy się dobijać. Warunkiem by się to mogło wydarzyć jest pierwsza płyta długogrająca, którą planujemy nagrać w tym roku.

Ile ma ich pan w dorobku?

Jedną długogrającą będącą trzecią zespołu Access Denied, która wyszła w ubiegłym roku. Hellvoid wypuścił już dwie tak zwane „EP – ki”, jeszcze beze mnie. Mam nadzieję, że pierwszego długograja uda nam się nagrać w obecnym składzie.

Pomysł na karierę za Oceanem jest?

To wcale nie jest takie proste (śmiech).

W Amazonie wiedzą i słuchają?

Tego nie dało się ukryć! Nie mam w zwyczaju chwalenia się, ale sam mój image zdradza, że coś z muzyką mam wspólnego, dlatego już na samym początku padło pytanie, czy coś tworzę, gram w zespole.  Moi przełożeni bardzo popierają pasję, nigdy nie ma problemu z urlopem i gdy pojawiają się możliwości koncertowania dostaję zielone światło na wolny piątek.

Pana zespół też postawił na ciężkie brzmienia?

W Centrum Rozwoju Technologii Amazona jestem Team Managerem, prowadzę 37 osobowy zespół, zarządzając czasem pracy, nie muzycznym gustem (śmiech). Czy słuchają? Pewnie nawet z czystej ciekawości zdarzyło się zajrzeć na YouTube, a to dla mnie znaczy wiele.

Gdzie i kiedy na Wasz koncert?

Z Hellvoid najczęściej koncertujemy poza Trójmiastem, natomiast  Access Denied będzie można usłyszeć 16 sierpnia podczas ‘Weekendu na rockowo” w Pucku. 17 sierpnia zapraszam na podobną imprezę, tym razem do Kosakowa.

 

Rozmawiała Dagmara Rybicka, Zespół Komunikacji Olivia Business Centre 

Warto tu być! Subiektywny przegląd wydarzeń

Przygotowaliśmy dla Was garść propozycji na sierpień:) Wśród nich m.in.:

1-27.08 62. Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej w Archikatedrze Oliwskiej

Jeden z 3 najstarszych festiwali muzycznych w Polsce. Swój kunszt zaprezentują najwybitniejsi organiści świata. Katedralne organy to instrument o niespotykanym brzmieniu, konstrukcji i możliwościach. Przekonajcie się sami. 

Miejsce: Archikatedra Oliwska

 2 -4.08 XXXIV Sopot Molo Jazz Festival

Na zachętę: w festiwalu udział wzięli m.in.: Arthur Blythe, Eddie Henderson, Chico Freemanem, Reggie Moore, Colin Hunter, Tyler Hornby, Adrian Cunningham. Nieodłącznym elementem wydarzenia są pochód nowoorleański i jam-sessions. Warto. Miejsce: Molo w Sopocie.

Miejsce: Sopot/ molo

7-11.08 Octopus Film Festival

Najbardziej nieokrzesany festiwal filmowy w Polsce. Uczta dla miłośników kina gatunkowego. W programie ponad 30 filmów z różnych dekad i stron świata oraz kilka pokazów specjalnych. Po seansach czas na imprezy w industrialnych klimatach Stoczni Gdańskiej.

Miejsce: Stocznia Gdańska

I wiele więcej:)

Nasze propozycje na sierpień możecie pobrać w formacie PDF oraz pliku PNG

Wydarzenia w Olivii znajdziecie zaś tutaj!

Dajcie nam znać, czy takie kalendarium jest dla Was ok? Piszcie na komunikacja@oliviacentre.com  

 

Olivia Top – dwa bilety w cenie jednego

Chcąc dzielić się, tym co wyjątkowe zapraszamy na 32 piętro Olivia Top Star. Niezapomniane wrażenia, oszałamiający widok i wielobarwna sceneria Trójmiasta tworzą całkowicie nową perspektywę dla wypoczynku, spotkań biznesowych i czasu z najbliższymi.

Pragnąc, by to co unikatowe stało się Państwa udziałem przygotowaliśmy propozycję dedykowaną Rezydentom Olivia Business Centre – przy zakupie normalnego biletu wstępu drugi jest w cenie 0 zł. Pamiętaj, aby dodatkowo zakupić bilet specjalny za 0 zł.

Warunkiem skorzystania z oferty jest nabycie obu biletów na tą samą godzinę i wejście jednego Rezydenta, który będzie miał przy sobie kartę dostępu Olivia Business Centre oraz dowód tożsamości. Promocja potrwa do 10 sierpnia i obejmuje bilety kupione online oraz w kasie.

Do zobaczenia na 130 metrze Olivia Star.

 

–/– 

 

We are delighted to invite you to the 32nd floor of Olivia Top Star. Unforgettable impressions, a stunning view and the colorful scenery of the Tri-City create a completely new perspective for leisure, business meetings and time with your loved ones.

We want to share this unique experience with you, so we have prepared a proposal dedicated to the Residents of Olivia Business Centre – buy a regular ticket and get the second absolutely free. Remember to additionally purchase a special ticket for PLN 0 .

Both tickets must be bought for the same entrance time and one must be for a Resident, who will show their OBC access card and identity card. This special Resident’s offer is starting today and it will last until 10 of August – and includes tickets bought online and at the ticket office.

See you at the Top of Olivia Star!

Kolejne Lato na Patio za nami. Zobacz relację!

Hej ho, hej ho na jagody by się szło! Co prawda Królewny Śnieżki i 7 Krasnoludków nikt chyba nie spotkał, ale przepyszne lody i rewelacyjne jagodzianki przyciągnęły na patio silną ekipę, co się zowie! Za nami drugi odcinek najbardziej gorącego Lata na Patio. Jaki będzie trzeci przekonacie się już 8 sierpnia. Kto był, ten wie, że najlepsze letnie atrakcje tylko w Olivia Business Centre:)

 

 

Pod Karmazynowym Kogutem

Z całą pewnością stał się niekoronowanym symbolem lata. Przez trzy wakacyjne tygodnie przenosi odwiedzających w świat historii, pilnie strzeżonych tajemnic i kufrów pełnych najrozmaitszych skarbów. W zakamarkach wybrukowanych kostką uliczek nic nie jest oczywiste, o czym przekonujemy się odwiedzając liczne i barwne stoiska z bursztynem, rzemiosłem, sztuką i tradycyjnymi potrawami. O fenomenie rozpoczynającego się 27 lipca Jarmarku Świętego Dominika –  opowiada Zenon Gołaszewski, historyk, tłumacz, publicysta, autor książek popularnonaukowych i powieści historycznych.

Przyciąga tak turystów, jak i gdańszczan – na czym polega magia Jarmarku?

Magia w swej definicji to między innymi „niezwykła siła oddziaływania, wywieranie wpływu”. I to się sprawdza w wypadku Jarmarku Dominikańskiego. Po prostu, wystarczy chociaż raz na nim być, poczuć tę atmosferę, „powdychać historię” zawartą w wystawianych antykach, przedmiotach z przeszłości, a wszystko na tle gdańskich zabytków, by ulec temu urokowi i wyczekiwać go każdego roku. Osobiście, jako historyk i pisarz, a od urodzenia gdańszczanin, od dawna poddaję się nastrojowi, jaki towarzyszy temu Jarmarkowi.

Jaka jest geneza tego wydarzenia?

Geneza tego wydarzenia jest bardzo odległa w czasie, dotyczy średniowiecza, a konkretnie roku 1260, kiedy to papież Aleksander IV przyznał tutejszym dominikanom przywilej odpustowy wraz z datą jego rozpoczęcia – 5 sierpnia, w dniu święta założyciela ich zakonu – świętego Dominika.

Czy w Polsce ma miejsce podobne święto, które cieszy się taką popularnością?

Zdecydowanie nie, o czym świadczy liczba odwiedzających Jarmark, która od lat sięga milionów!

Dlaczego ta tradycja jest tak ważna dla regionu?

Jarmarki od stuleci były magnesem przyciągającym zarówno handlujących, jak i kupujących, wielokrotnie decydowały o rozkwicie miejscowości, które je urządzały. Nic dziwnego, że władze miast zabiegały (wielokrotnie bezskutecznie) o możliwość ich organizowania. Te, uświęcone tradycją wieków, a taki jest Jarmark Dominikański, nadal pełnią tę samą rolę, przyciągają uwagę wielu, a tym samym promują region.

Jak bardzo Pana zdaniem zmienił się model kultywowania Jarmarku?

Zależy z jakim okresem należałoby go porównać. Na pewno jest bardziej świecki w porównaniu ze średniowieczem i rzadziej używa się tu słowa „odpust” w znaczeniu odpuszczania grzechów. Po prostu jest to wpisana w gdański kalendarz wspaniała impreza, gdzie każdy może znaleźć coś dla siebie.

Także karmazynowego koguta!

Cóż, ten jest symbolem wszystkich Jarmarków Dominikańskich na świecie. Karmazynowy kogut był zarówno antycznym atrybutem patrona kupców i handlu – Hermesa, ale ponieważ pianie koguta zwiastowało nadejście dnia i światła, dobrze też wpisało się w symbolikę chrześcijańską.

Czy „okiem” obcokrajowca gdańska tradycja jest zrozumiała?

Z pewnością wydarzenie jest dodatkową atrakcją, jeśli akurat przyszło im odwiedzać Gdańsk w tym czasie w charakterze turystów. Dla Europejczyków pojęcie jarmarków nie jest obce, natomiast dla osób z innych kręgów kulturowych ma to zapewne posmak egzotyki i najpewniej jeszcze bardziej pozwoli im to zapamiętać pobyt w Gdańsku i naszym regionie.

Czy można pokusić się o stwierdzenie, że Jarmark Dominikański jest wydarzeniem znanym w Europie, w świecie?

Z pewnością coraz bardziej znanym w Europie. Czy w świecie? Na to chyba trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, ale wszystko idzie w kierunku, by tak właśnie się stało. Wiem o obcokrajowcach – hobbystach, a nawet znam takich osobiście, którzy przyjeżdżają na Jarmark Dominikański, by wzbogacić swoje kolekcję.

Rozmawiała Dagmara Rybicka

Dział Komunikacji Olivia Business Centre

Okno na świat. Olivia Star!

Stało się, to na co wszyscy z niecierpliwością czekali! Chmury na wyciągnięcie ręki, zapierająca dech w piersiach panorama Trójmiasta i wielki błękit Zatoki Gdańskiej już teraz możemy podziwiać z tarasu widokowego na 32 piętrze prestiżowego budynku Olivia Star.

Nic dziwnego, że konferencja prasowa zapowiadająca najbardziej oczekiwane otwarcie tego sezonu przyciągnęła wszystkie opiniotwórcze media Pomorza. Na 32 piętrze Olivia Star wydarzył się przełom, stając się zwiastunem całkowicie nowej perspektywy dla biznesu, w której udział może mieć każdy mieszkaniec Trójmiasta.

Magiczna perspektywa

Ogólnodostępny taras widokowy to wyjątkowe preludium oferty, jaką proponuje największe Centrum Biurowe na Pomorzu. To właśnie z wysokości 130 metrów roztacza się nowa, niczym nie ograniczona perspektywa spojrzenia na dynamicznie rozwijający się Gdańsk. 360 stopniowe ujęcie pozwala również dostrzec największe trójmiejskie atrakcje, takie jak sopockie molo, klify w Orłowie, stadion Energi Gdańsk, a przy sprzyjającej widoczności mekkę sportów wodnych na Półwyspie Helskim.

To przede wszystkim nowa przestrzeń na mapie Trójmiasta dedykowana zarówno turystom, jak i mieszkańcom. Miejsce, gdzie poza niezapomnianym widokiem nasi goście będą mieli szansę spojrzeć z dystansem na otoczenie, oderwać się nieco od codzienności i spędzić miło czas niezależnie od tego czy będzie to spotkanie rodzinne czy biznesowe. Taras to oczywiście niezapomniany widok ale odwiedzający będą mogli liczy na atrakcyjną ofertę kulinarną, kameralne koncerty i inne wydarzenia kulturalne – zdradza Krystyna Hartenberger-Pater, Head of International Sales, PR & Marketing. 

Taras widokowy jest jedynie częścią 32 piętra, ponieważ wizją, która przyświecała projektowaniu wnętrz, jest przede wszystkim stworzenie miejsca, które przyciągając niczym magnes zaczaruje odwiedzających szeregiem wydarzeń biznesowych, kulturalnych i tych dedykowanych trójmiejskim rodzinom. 

Projektując przestrzeń widokową stanęliśmy przed wielkim wyzwaniem, które trudno porównać z jakimkolwiek wcześniejszym doświadczeniem. Całość kondygnacji została podzielona na 3 strefy stylistyczne, odpowiadające temu, co odwiedzający mogą zobaczyć za oknem.  – opowiada architekt Anna Branicka, kierująca zespołem Design Anatomy, który w porywający sposób odtworzył klimat właśnie tych bliskich sercu miejsc w budynku Star.

Okno na świat

Okno na świat, bo tak chyba śmiało można określić realizacje bardzo szybko stanie się miejscem kultowym i ważnym na mapie kraju.

Tworzymy unikalne miejsce nie tylko w Trójmieście czy Polsce ale odważę się powiedzieć – nawet w Europie.  Nie tylko zapierający dech widok 360 stopni i możliwość wyjścia na zewnętrzny taras, położony na wysokości ponad 130 m stanowią wielką atrakcję, ale również unikalna aranżacja poszczególnych przestrzeni i starannie dobrana oferta gastronomiczna piętra 32 stanowi powód, aby odwiedzić to miejsce nie raz. Wierzymy, że miejsce to stanie się symbolem miasta i jego wizytówką, z której wszyscy będziemy dumnidodaje Rafał Marcyniuk – Członek Zarządu Olivia Star Top.

Ukoronowaniem unikatowego widoku i ciekawie zaprojektowanych wnętrz jest wielofunkcyjna strefa oferująca punkty gastronomiczne, przestrzenie ekspozycyjne oraz miejsce dla mniejszych i większych eventów, które staną się udziałem odwiedzających.

Mamy świadomość, że każdego gościa tarasu widokowego wynosimy wysoko ponad ziemię, a poprzez to pozwalamy mu spojrzeć z dystansem na codzienność, jednocześnie dając chwilę dla siebie z dala od zgiełku codzienności. Oferować będziemy wyjątkową atmosferę miejsca, w którym warto bywać. Liczymy więc, że czas spędzony na górze stanowić będzie jakościową formę wypoczynku i stanie się jednym z ulubionych miejsc spotkań zarówno turystów, jak i mieszkańców regionu zaprasza Krzysztof Dembek Członek Zarządu Olivia Top Star.

To znak, że chmury naprawdę są na wyciągnięcie ręki!  Wystarczy zarezerwować bilet za pośrednictwem oficjalnej strony Tarasu www.oliviastar.pl, by już za chwilę cieszyć się tym, co pozornie niemożliwe, a w mgnieniu oka powstało w samym sercu Trójmiasta.http://www.oliviastar.pl

TU KUPISZ BILET NA TARAS WIDOKOWY

 

Dagmara Rybicka

Communication Manager Olivia Business Centre

 

 

 

 

Lato, lato, lato na Patio!

Lato, lato, lato czeka
Razem z latem czeka rzeka
Razem z rzeką czeka las
A tam ciągle nie ma nas (…)

Nic w tym dziwnego! Jesteśmy w Olivia Business Centre! Przecież my lato zaczynamy i kończymy na Patio.

Było, jak być powinno, czyli smacznie, sportowo i słonecznie!

Gotowi na kolejną odsłonę? Spójrzcie na zdjęcia i wyobraźcie sobie, że już za 2 tygodnie zaskoczymy Was na maksa, bo zabawa dopiero się rozkręca!

Fot. Maciej Roszkowski, welovefoto.pl 

„Urlop” od codzienności. Rozmowa z Joanną Kuczerowską-Prus z HK Finance

Na „urlop” od codzienności wybiera się w każdej wolnej chwili. Strzelnica pozwala jej oderwać się od zgiełku, wyciszyć się i skupić uwagę nie tylko na obowiązkach. Ładując magazynek zdaje sobie sprawę, jak ważna jest umiejętność koncentracji, bo w strzelectwie sportowym właśnie skupienie to klucz do sukcesu. Celne oko to mit, z uśmiechem przyznaje Joanna Kuczerowska-Prus z HK Finance, Mistrzyni i Wicemistrzyni Juniorów Młodszych, członek Kadry Narodowej, uczestniczka zawodów międzynarodowych i drużynowa Druga Wicemistrzyni Polski w Strzelectwie Sportowym. 

Dość nietypowa dyscyplina, jak zaczęła się przygoda na strzelnicy?

Przyznaję, strzelectwo sportowe jest wciąż niszową dyscypliną. Moje początki to gimnazjum. Podczas jednej z lekcji WF-u zorganizowano nabór do sekcji. Cała nasza grupa miała okazję przekonać się, na czym polega ten sport. Obserwujący nas trenerzy dostrzegli we mnie potencjał i zaprosili do udziału w regularnych treningach.

Sportowy strzał w dziesiątkę?

Zupełnie nie! Początkowo miałam sporo wątpliwości. Obawiałam się broni, jednak namówiła mnie koleżanka, której bardzo się te pierwsze zajęcia spodobały. Trenowałyśmy dwa, trzy razy w tygodniu, a po pewnym czasie z całego naboru zostałam tylko ja.

Bariera została przełamana?

Strzelectwo wciągnęło mnie całkowicie. Bardzo podobało mi się, że w tej dyscyplinie wynik zależy wyłącznie ode mnie.

Ile czasu spędzała pani na strzelnicy?

Średnio trzy godziny pięć dni w tygodniu.

Ile to oddanych strzałów?

Nigdy nie liczyłam (śmiech). Trening dzieli się na oddane strzały i te wykonywane na sucho. Bez amunicji mogę sobie wszystko dokładnie zaplanować, pracując nad perfekcją w ułożeniu ciała.

Jest tak ważna?

Strzał z amunicji powoduje odrzut, a uwaga skupia się na efekcie, zamiast na przygotowaniu. Błędy, które widać na tarczy wynikają z ułożenia ciała. Moim zadaniem jest minimalizować sytuacje, które mają wpływ na precyzję. Tym bardziej, że cel jest bardzo mały. Pole dziesiątki na tarczy dla karabinu pneumatycznego, do której strzela się z odległości 10 metrów, ma jedynie 0,5 milimetra średnicy.

Wzorem była mistrzyni olimpijska Renata Mauer-Różańska?

Tak, oczywiście była dla mnie wzorem, wciąż jest. Miałam okazję rywalizować z Renatą, strzelałyśmy w tych samych konkurencjach. Nasza mistrzyni skończyła karierę kilka lat temu, wycofując się ze startów. Nic dziwnego, osiągnęła w sporcie wszystko!

Ile kobiet strzela sportowo?

W Mistrzostwach Polski łącznie we wszystkich kategoriach startuje około 80 pań; zaczynając od młodziczek, a na seniorkach kończąc. Wiadomo, że najbardziej licznie jest u najmłodszych, ponieważ  dziewczyny maja czas, aby regularnie trenować.

Jak pani sobie radzi?

Najlepiej, jak potrafię (śmiech). Przyznaję, że aktualnie trenuję dość rzadko. Sprzęt mam w domu, więc tam najczęściej robię treningi na sucho bez amunicji oraz te mentalne, gdzie układam sobie wszystko po kolei w głowie. Trenuję na strzelnicy w Gdyni, więc przeszkodą są dla mnie korki w godzinach szczytu. Dotarcie na Oksywie do Akademii Marynarki Wojennej to prawdziwa wycieczka.
Czasami trenuję też w moim macierzystym klubie w Słupsku, którego barwy reprezentuję niezmiennie od 14 lat.

Czym różni się karabin sportowy od broni oglądanej na filmach?

Sportowy jest ładowany na pojedynczą amunicję. Filmowe mają pojemny magazynek i strzały oddaje się maszynowo. W strzelectwie sportowym każdy załadowany nabój wymaga osobnych przygotowań –  załadowania broni, przymierzenia się i wycelowania.

Ile waży karabin sportowy?

Maksymalnie do 6,5 kilograma.

Jak przyzwyczaić się do takiego obciążenia?

Systematyczny trening sprawia, że chociaż nasze ciało coraz lepiej radzi sobie z wagą sprzętu to „w kość” dostaje kręgosłup. Dlatego wplatamy ćwiczenia ogólnorozwojowe typu basen, bieganie i jazda na rowerze, które wzmacniają mięśnie. Pomocą jest specjalistyczny strój, który delikatnie usztywnia i wspomaga kręgosłup, co jest szczególnie ważne w początkowej fazie kariery. Strzelcy zaczynają treningi jeszcze w trakcie rozwoju, więc profesjonalne wyposażenie jest bardzo istotne.

Kiedy zaczyna się strzelecka emerytura?

Nie ma górnej granicy wieku. Najstarszy uczestnik, a zarazem medalista Igrzysk Olimpijskich miał około 70 lat, ale to było 100 lat temu (śmiech). Jeśli ktoś ma czas, lubi ten sport i nadal utrzymuje się na poziomie, który sprawia mu satysfakcję to nie widzę problemu. Na krajowych listach startowych pojawiają się nawet pięćdziesięciolatki.

Pani nazwisko jest na tych listach cały czas?

Staram się regularnie startować, oczywiście z mniejszym natężeniem, niż w szczycie kariery. Obowiązki zawodowe i priorytety spowodowały, że muszę racjonalnie dzielić swój czas. Łatwiej jest mi brać udział w zawodach, które są w pobliżu, w maju wystartowałam w II Rundzie Pucharu Polski w Bydgoszczy.

Były zakusy na Olimpiadę? Miała pani szansę na ten najważniejszy start?

Gdy zaczynałam trenować na poważnie określono mnie, jako jedną z nadziei olimpijskich. Zostałam powołana do Kadry Narodowej, miałam zaszczyt reprezentować kraj podczas międzynarodowych zawodów, między innymi w Pilźnie. Z pewnością miałam predyspozycje i te motywowały mnie, by osiągać, jak najwięcej. Niestety na przeszkodzie stanęło zdrowie, a ja musiałam powiedzieć stop marzeniom.

Duch sportu pomaga zawodowo?

Tak. Specyfika życia sportowca z mnóstwem obowiązków i na walizkach sprawia, że od najmłodszych lat nauczyłam się bardzo dobrej organizacji. Potrafię zarządzać czasem, umiem ustalić priorytety, a co najważniejsze jestem zdyscyplinowana. Znajomi śmieją się, że wszystko mam zawsze dopracowane w najdrobniejszym szczególe i nic nie wydarzy się na spontanie. Przyznają też, że świetna ze mnie organizatorka!

Obok laptopa futerał na karabin, jak przyjęli to współpracownicy?

Z wielkim zaciekawieniem (śmiech). Planuję dla nich wspólne wyjście na strzelnicę i mam nadzieję, że już niedługo uda nam się zgrać dużą grupą. Interesują się moimi startami, dopytują o treningi,  widzę, że ten strzelecki świat trochę ich fascynuje.

Celne oko to podstawa?

Zaskoczę, bo wielu strzelców ma wady wzroku, w których pomocą są soczewki i okulary korekcyjne. Największą rolę w tym sporcie odgrywa to, co mamy w głowie. Jak pomyślę sobie „tylko nie strzel ósemki” to istnieje duże ryzyko, że właśnie ona wpadnie.

Jakim cudem?

Nie dopilnuję w głowie jakiegoś elementu w chwili złożenia, przygotowania się i oddania strzału. Wystarczy, że zgubię jakąś składową, albo nie skoncentruję się i ta „ósemeczka” może niechcący wpaść. Oko schodzi na drugi plan, co udowodnił mój trener, który pewnego dnia położył mnie na strzelnicy, powiedział zamknij oczy i strzelaj.

Strzeliła pani?

Najpierw ułożyłam swoją postawę, zamknęłam oczy i oddawałam strzały. Były w tarczy! Co prawda nie w dziesiątkę, ale zatrzymywały się w czarnym.

Jakiego czasu potrzebuje pani, aby precyzyjnie się złożyć?

Wszystko zależy od dnia i konkurencji. Inaczej pracuję, gdy muszę się pobudzić, a jeszcze inny sposób mam na to, gdy potrzebuję spokoju. Średnio oddanie jednego strzału wraz z przygotowaniem trwa minutę.

O sukcesie decydują miliony powtórzeń?

Tak, dlatego w treningu proporcje rozkładają się na pół – ile z amunicją, tyle  na sucho. Celem jest zachowanie przez ciało pamięci mięśniowej i przepracowanie poszczególnych elementów. Jednego dnia koncentrujemy się nad wyciskaniem spustu, drugiego nad oddechem. Mieszanie tych elementów we wspólnej jednostce powoduje misz-masz. Jestem zwolenniczką, aby każdy trening pozwalał skupić się nad jednym elementem. Dopiero zawody to czas, gdzie pozwalam sobie na pewien automatyzm.

Gdzie wydarzył się najbardziej pamiętny start?

Chyba w 2008 roku, gdy podczas Mistrzostw Polski Juniorów Młodszych zdobyłam złoto i srebro indywidualnie. W późniejszych latach byłam w czołówce, jednak prześladowała mnie klątwa czwartego miejsca. W pamięć zapadały każdorazowo zawody międzynarodowe, które były organizowana na zupełnie innym poziomie, niż w Polsce. Obecnie Wrocław może poszczycić się taką światową strzelnicą. Z drugiej strony każdy wyjazd, każdy start trudno zapomnieć.

Co w najbliższych planach?

Mistrzostwa Polski, w których wystartuję w sierpniu. Podchodzę do tego bardziej rekreacyjnie, ale oczywiście będę starała się zrobić co w mojej mocy, by powalczyć o kolejny życiowy rekord.

W medalach?

Miejsce nie jest tak istotne, jak rekord. Marzy mi się, by w karabinie pneumatycznym  przebić barierę 610 punktów.

Jak trudne jest to zadanie?

Dla światowej czołówki strzelców z pewnością nie. W najważniejszych imprezach ich wyniki to około 627 punktów. Poprzeczka wisi bardzo wysoko, pora się z nią zmierzyć!

 

Rozmawiała Dagmara Rybicka, Olivia Business Centre