Silna grupa pod wezwaniem – takie określenie najbardziej pasuje do zespołu, który całkowicie oddolnie zjednoczył się w thyssenkrupp. Po to, by uwrażliwiać, jednocześnie pokazując, że alarmy związane ze środowiskiem wcale nie są medialnym biciem piany. Jeśli każdy „użytkownik” Ziemi dołoży swoją cegiełkę, dzięki małym zmianom popartym wiedzą jest szansa zatrzymać katastrofę, którą już teraz wszyscy zaczynamy odczuwać. O chęci ratowania świata na wiele bliskich nam sposobów opowiadają Mirka Konkol, Maciek Lewandowski i Marek Kraska, reprezentanci #tkVolunteerTeam.
Silna grupa pod wezwaniem i porywający pomysł. Opowiecie, o co chodzi?
Marek: O planetę! Rozumiejąc, co się dookoła nas dzieje postanowiliśmy stworzyć platformę, która pozwoli dzielić się wiedzą na temat ekologii.
Maciek: Początkowo wydawało nam się, że tylko my jesteśmy zainteresowani tematem. I tak całkowicie niespodziewanie z małego pomysłu bardzo szybko powstała większa inicjatywa – w pierwszym spotkaniu wzięło udział prawie 40 pracowników thyssenkrupp.
Duże zaskoczenie, gdy sala okazała się pełna?
Mirka: Bardzo, nie spodziewałam się takiej frekwencji podczas pierwszych warsztatów. Myślę, że nikt z nas (śmiech).
Maciek: Ta liczba przekonuje, że dookoła nas jest znacznie więcej osób, którym leży na sercu ochrona środowiska. Pasjonują się tym i chcą dzielić się wiedzą, co uważam za fantastyczne i perspektywiczne. Pamiętam, że ja sam zaangażowałem się mając minimalne rozeznanie w temacie, ponieważ dla mnie ekologia była głównie segregowaniem śmieci (śmiech).
Wszyscy jesteście eko?
Marek: Możemy się przedstawić, jako #tkVolunteerTeam, czyli grupa która powstała w firmie thyssenkrupp z myślą, aby prowadzić działalność prospołeczną w formule wolontariatu. Jednym z tematów, który cieszył się największym zainteresowaniem była ekologia. Czy jesteśmy eko od lat? Nie mam pojęcia i wydaje mi się, że każdy z nas zaczynał w innym czasie. Istotne, że chce nam się działać tu i teraz, ponieważ dbałość o środowisko jest tematem bardzo ważnym.
Planujecie zmieniać świat?
Mirka: Na pewno! Chcemy mieć wpływ na jego kształt.
Marek: Pytanie, jak świat ewoluuje i jakie metody przyjmiemy. Zmieniając wokół siebie mamy przełożenie na większą całość.
Mirka: Chcemy ludzi uwrażliwiać, pokazać, że alarmy związane ze środowiskiem nie są wyłącznie medialnym biciem piany. Każdy z nas dokłada cegiełkę i tylko wiedza pozwoli zatrzymać katastrofę, której początki zaczynamy odczuwać.
Poligonem doświadczalnym dla zmian okazała się firma?
Maciek: Ogólnie naszym celem jest szeroko pojęta ekologia lokalna. Mierzymy w to, co możemy zrobić w domu, w firmie.
Co możecie zrobić?
Maciek: Najprostszym przykładem jest to, co wydarzyło się po Eko TK. Kiedyś u nas w biurze każdy miał swój śmietniczek, wszystko było mieszane z resztkami. Po spotkaniu eko udało się przeforsować pomysł, aby zredukować ilość śmietników, stawiając kilka sztuk na piętrze z oznaczeniami, co i gdzie wrzucać.
Mirka: Pomogło, a przy tym zmusiło ludzi by wstać od biurka.
Przeklinali Was za takie „udogodnienia”?
Maciek: Nawet nie było dużego oporu (śmiech). Jednak wydaje się, że gdybyśmy zrobili to przed Eko TK niechęć mogłaby być odczuwalna, bo byłoby to totalnie coś nowego, a tak udało nam się podłączyć pod ideę bycia eko.
Mirka: Warsztaty pomogły w podjęciu decyzji, że wchodzę w proponowane zmiany. Na starcie zabraliśmy się za plastik i jego rodzaje, z którymi mamy najczęściej do czynienia.
Umiemy je rozpoznawać?
Mirka: Najczęściej nie, podobnie jak nie zdajemy sobie sprawy, że ten sam produkt uda się kupić w plastiku bardziej wartościowym. Wystarczy mieć wiedzę dotyczącą cyfr, które są jego oznaczeniem. Można kupić jogurt naturalny, który pozornie jest w plastiku, bo tak naprawdę to polistyren. Można wybrać ten, który będzie miał dwójkę lub piątkę z tyłu i ten kubeczek będzie szybciej kupiony przez firmy, które zajmują się utylizacją i dalszym przetwarzaniem opakowań. Podczas spotkania poruszyliśmy również problem różnego rodzaju substancji – niedegradowanych i obciążających środowisko zawartych w kosmetykach do codziennej pielęgnacji ciała i urody oraz w produktach czyszczących.
Był szok i niedowierzanie?
Mirka: Tak, ludzie nie mieli pojęcia, że płacą bajońskie sumy za beznadziejny skład.
Maciek: W naszym teamie Mirka ma największą wiedzę i do tego jest skarbnicą ciekawostek. Szczególnie mocno zapamiętałem informacje o mikroplastiku które znajdują się w kosmetykach do twarzy. Nam się wydaję, że czysta magia, a to działanie silikonów.
Mirka: Tak, w kremach do twarzy spotykamy się z użyciem silikonów. Drogie kremy oprócz niewielkiej ilości składu odżywczego zawierają mikroplastik, który jest w stanie utrzymywać się na skórze nawet do trzech dni. Producent wmawia nam, że cera będzie gładka i nawilżona – lecz nie będzie to wynikiem działania substancji odżywczych tylko silikonów.
Który temat najbardziej chwycił na warsztatach?
Mirka: Sortowanie, spowodowało największą dyskusję.
Maciek: Dyskusja związana była z tym, co i gdzie wrzucić.
Mirka: Chodziło o typowe ale kłopotliwe śmieci, z którymi mamy codziennie do czynienia. Co zrobić, jeśli mam opakowanie od wędliny, czy od sera, gdzie je wrzucić. Pusta butelka – co z nakrętką, co z kartonem. Przy okazji przekonaliśmy się wspólnie, nasza nadgorliwość i nadmierna dokładność w sortowaniu mogą zaszkodzić.
Jak to możliwe?
Mirka: Nie wszystkie śmieci warto sortować. W wielu domach, że do jednego worka trafia całość odpadków i gdy stajemy pod pojemnikiem zaczynamy sortowanie, nie zwracając uwagi, że w siatce w której mamy śmieci do ponownego przetworzenia znajdują się tłuste opakowania, które zabrudzą materiał papierowy.
Czyli dobrymi chęciami piekło zostało wybrukowane?
Mirka: Nie aż tak dramatycznie ale potrzebna jest wiedza, dzięki której opakowanie po herbacie nie wyląduje w jednym worku z pudełkiem po jogurcie, kartonikiem po śmietanie i papierem po wędlinie. Dla skupującego makulaturę będzie to surowiec zniszczony.
Praca u podstaw z odrobiną „łopatologii?
Marek: Temat wzbudził dużo emocji, ponieważ ludzie mają sporo dobrej woli i bardzo pragną się angażować w sortowanie. Często, tak po prostu brakuje im wskazówek.
Maciek: Wciąż wiemy, że mało wiemy!
Marek: Formuła warsztatów bazowała na możliwości korzystania z pogłębionej wiedzy Mirki i z potrzeby dokształcania się we własnym gronie. Nic na siłę, bez sztucznego pompowania i przymusu bądź eko.
Mirka: Warto podkreślić, że ciekawą dyskusję wzbudził temat zamienników, które są mniej obciążające dla środowiska.
Co masz na myśli?
Mirka: Woskowijki, czyli zabezpieczanie płatów tkaniny bawełnianej, czy płótna woskiem, unikanie folii do zabezpieczania żywności, zastępując jednorazowe opakowania tymi wielorazowego użytku. Proste pomysły, jak szklane słomki i kamienie do uszlachetniania wody, popularne w Czechach. Ludzie mają niesamowite pomysły i była to skarbnica wymiany doświadczeń.
Wystarczyła odrobina inspiracji z Waszej strony?
Mirka: Tak, wystarczyła odrobina zachęty.
Marek: Prócz wymiany doświadczeń udało się nam przygotować konkretne rzeczy. Martyna z naszego zespołu zrobiła pokaz, jak w prosty sposób przygotować produkty codziennego użytku. Proszek do zmywarki na bazie sody kalcynowanej, kwasku cytrynowego i olejków organicznych jest znacznie mniej obciążający środowisko od proponowanych w sklepach gotowców.
Mirka: Pokazywane rozwiązania okazały się znacznie tańsze. Celowo wzięliśmy pod uwagę kosztorys, chcąc dodatkowo zachęcić uczestników.
Maciek: Jest takie obiegowe myślenie, że eko oznacza drożej, a to wcale nie jest tak. Wydaje mi się, że sposoby „zrób to sam” bardzo przekonały męską część zainteresowanych.
Ile oszczędzimy?
Mirka: Proszek do zmywarki będzie nas kosztował 10 groszy, a za kupiony w sklepie zapłacimy złotówkę.
Marek: Cena przemawia do wyobraźni i jestem pewien, że to także skuteczny sposób, żeby zachęcić kogoś do eksperymentowania z własnoręcznie przygotowywanymi środkami czystości.
Jak w praktyce wygląda praca w ramach wolontariatu?
Maciek: Dzięki naszej firmie jesteśmy w stanie pewną część czasu poświęcanego na wolontariat włączyć w godziny pracy, co pozwala pewne rzeczy ustalić, gdy wszyscy jesteśmy wszyscy na miejscu. Oczywiście, wiele szczegółów wymaga zaangażowania po godzinach – przygotowanie materiałów i komunikatów. Dlatego chcemy wprowadzić struktury spotkań, aby się nam nie rozjeżdżały. Sami wciąż się uczymy i to wspaniałe, że każdy z nas jest w stanie coś wynieść z wolontariatu, zobaczyć jak się działa w środowisku projektowym, przekonać na czym polega metodologia, czy jak to jest brać udział w wywiadzie (śmiech).
Marek: Ważne dla naszej grupy jest to, że ruch wydarzył się oddolnie. Skomunikowaliśmy się sami, padł pomysł, że warto podjąć wyzwanie, podczas kilku spotkań pojawiła się koncepcja bazowej struktury grupy wolontariuszy wśród osób, które z własnej woli chcą coś zrobić dla innych.
Zarząd firmy spoglądał łaskawym okiem, zaskoczyliście pomysłem?
Mirka: Zaczątkiem była inicjatywa, która nie była sformalizowana w wolontariat, wiec wydaje mi się, że zarząd przyzwyczaił się, że nam się chce. Postanowiliśmy wyjść poza departament i zaprosić pozostałe zespoły do współdziałania. Okazało się, że każdy wspiera wolontariat na różne sposoby, tylko nie było czegoś, co spina nas razem dając narzędzia w postaci możliwości dyskusji z zarządem i HR-ami.
Maciek: Szybko okazało się, ze wewnątrz firmy jesteśmy w stanie zbudować zespół. Najważniejsze ze strony firmy jest umożliwienie naszego działania, przy czym my też podchodzimy do tematu ze zdrowym rozsądkiem i nie oczekujemy, że nieprzerwanym strumieniem zaczną płynąć setki tysięcy na nasze działania. Szukamy rozwiązań, które są racjonalne. Na tym moim zdaniem polega idea wolontariatu.
Marek: Cegiełka po cegiełce. Ideą jest to by aktywizować, angażować ludzi i ich potencjał. W thyssenkrupp mamy pole do działania.
Mirka: Pomysły przesialiśmy przez sito. Nie chcieliśmy zamęczać i być postrzeganym, jako szaleni aktywiści. Najważniejsze jest działać ze smakiem, do przyjęcia, bez powodowania odruchu ucieczki.
Jakie są Wasze najbliższe plany?
Maciek: Dalej będziemy działać lokalnie na rzecz ekologii w projekcie edukacyjnym oraz chcemy zaangażować się w coś większego.
Mirka: Chcielibyśmy ratować świat na większą skalę. Teraz, gdy umiemy więcej zaplanowaliśmy event dla Trójmiasta. Liczymy, że będziecie z nami!
Rozmawiała: Dagmara Rybicka, Dział Komunikacji Olivia Business Centre